Trasa 14 PZU Półmaratonu Warszawskiego – ruszamy!

Emocje sięgają zenitu. Biegacze odliczając dni, godziny, minuty. Średnio co 5 minut sprawdzają pogodę :) Analizują taktykę, rozstawienie punktów odżywczych, siłę wiatru i sprawdzają dokładnie życiorys każdego zająca. I bardzo dobrze, w końcu trenowaliście tyle czasu. Nie warto zostawić nic przypadkowi.

Dlatego dziś pokonam z Wami trasę 14 PZU Półmaraton u Warszawskiego. Setki razy już biegałem tymi ulicami (no ok, na Pradze tylko dziesiątki :) ), plus minus wiem jak to wygląda i czego można się spodziewać. I dobrze, żebyście też to wiedzieli.

Trasa jest łatwa

Na początek dużo optymizmu. Trasa naprawdę jest łatwa i szybka. Start jest wysoko, meta nisko. Jest spadkowa, na całej trasie spodziewajcie się jednego podbiegu. Brzmi dobrze, prawda? Oczywiście mniejszych lekkich podbiegów będzie więcej, ale w tłumie niektórych nawet nie zauważycie. Więc nie maci się co stresować, wybraliście dobry bieg. Do tego pogoda powinna Wam sprzyjać. A jak pogoda to i kibice! Ale koniec pocieszania, teraz szybko pokonamy kilka prostych i zakrętów.

Start

Startujemy z Konwiktorskiej. Będzie bardzo dużo biegaczy więc to bardzo ważne, żeby dobrze się ustawić. Żeby wiedzieć gdzie szukać swojego miejsca. Są kibice, inni biegacze, gapie. Ogólnie tłumy. Warto wcześniej się ze wszystkim zapoznać i zachować spokój. Kiedy już się rozgrzejecie i staniecie na starcie, zagrają Sen o Warszawie i wystrzeli strzał startera, czeka Was niezapomniana przygoda.

Pierwsze kilometry

Zawsze ostrzegam przed nimi biegaczy. Są zdradliwe, bo bardzo szybkie. Skręcamy w prawo i biegniemy na Żoliborz aż do Placu Wilsona. Następnie zaczyna się dość spory zbieg. Nie ciśniemy tutaj! Spokojnie zbiegajcie. Oczywiście możecie przyspieszyć lekko, ale nie traktujcie tego jak nadrabianie czasu. To dopiero początek! I uwierzcie mi, zdecydowana większość osób się na tym przejedzie. Więc spokojnie. Pamiętajcie też, że biegniecie w tłumie ludzi. Więc biegnijcie swoim tempem, nie szarpcie. Po zbiegu biegniecie prosto Wisłostradą, szeroko, równo. Aż dotrzecie do Mostu Gdańskiego.

Pierwszy podbieg i Praga

I tutaj tak naprawdę macie jedyny znaczący podbieg na trasie. Między 4 a 5 kilometrem musicie wbiec na Most Gdański. Nie jest to jakiś mega podbieg, a dla niektórych to w ogóle pewnie pestka. No ale trochę mocniej popracować trzeba. Więc po raz kolejny, spokojnie. Tam pewnie będzie dużo kibiców, niech Was niosą, ale nie poniosą  Lekko zwalniamy, kontrolujemy zmęczenie i do przodu. Na Moście macie długą piękną prostą. Droga lekko faluje, ale większość zbiegacie za mostem. Jak jeszcze dostaniecie tutaj wiatr w plecy ( a przeważnie wieje w plecy ) to rozwiniecie kosmiczne prędkości. Tutaj już spokojnie możecie biec szybciej, jeżeli wiatr będzie sprzyjał i trasa. Oczywiście w granicach rozsądku, ale nie krępujcie się 

O Pradze za dużo napisać nie mogę. Jest płasko, szybko i tyle. Na początki mijacie ZOO i też w tym miejscu możecie się napić i trochę posilić. Oczywiście polecam to zrobić, szczególnie napić się i polać trochę wodą. Następnie biegniecie w kierunku Stadionu Narodowego. Jeżeli będziecie mieć na to czas możecie na Pradze zauważyć naprawdę starą, historyczną Warszawę. Kilka ciekawych miejsc, często pięknie odrestaurowanych. Mega się zmienia ta dzielnica. Ruszamy dalej, mijacie Narodowy, lekko wbiegacie na Most Świętokrzyski. O ile wcześniej było z wiatrem, teraz będzie pod wiatr. Nie da się tego zmienić. Ale tutaj krócej biegniecie prosto, więc lepiej, żeby to wcześniej było w plecy.

Kilometry prawdy

Jesteście na 13 kilometrze. I zaczyna się zabawa. Teraz najważniejsza część biegu przed Wami To tutaj większość zwalnia. Trasa ponownie jest płaska i szybka. Biegniecie na południe ulicą Rozbrat. Przebiegacie obok polskiego Iten, czyli Agrykoli. Aleją Hopfera aż do samej bramy wejściowej do Łazienek Królewskich. Tutaj będzie dość wąsko, ale też biegacze już dawno mocno się rozciągnął. Zaciskacie zęby, ciśniecie prosto Szwoleżerów aż w końcu skręcacie w lewo na Czerniakowską. I przed Wami 4 kilometry prawdy!

Finiszowa prosta

Uwielbiam biec Czerniakowską i Wisłostradą. Szeroko, prosto. Ładny asfalt. Nic tylko skoncentrować się na maksa i biec. Łapać czyjeś plecy. Walczyć. Po drodze macie tylko jedną przeszkodę, tunel na Wisłostradzie. Osobiście bardzo lubię ten fragment. To echo naszych kroków, zespół grający po drodze, dość ciemno, klimatycznie. To tutaj codziennie najwięcej kierowców w Polsce straciłoby prawo jazy, gdyby ktoś stał z radarem. Wy macie też pędzić :) Jeszcze tylko trzeba z tego tunelu wybiec. Zbieracie się w sobie. Ciśniecie. Został kilometr. Widzicie metę. Kibiców. Okrzyki. Ostatnie metry, finisz i ZROBILIŚCIE TO!

Po biegu

Jak widzicie nie była to wcale jakaś trudna trasa. I naprawdę nie macie się czego bać. A po biegu czas na zabawą! Zawsze dostaje pytanie, gdzie iść coś zjeść, szczególnie jakieś burgery albo słodycze. Tego w Warszawie teraz jest tyle, że sam nie nadążam. Jeżeli chcecie coś zjeść to serio polecam Wam Halę Gwardii albo Halę Koszyki. Ja uwielbiam ten klimat, szczególnie Gwardię. Macie dziesiątki knajp do wyboru. W większości na bardoz dobrym poziomie (słabe się nie utrzymują). Kraftowe pyszne piwo, świetne wina z beczki na kieliszki z przekąskami. Jest tam wszystko. I mega cukiernia, ale o tym zaraz.

Na coś słodkiego

Są setki dobrych cukierni w Warszawie. Serio. Nawet te gorsze potrafią zaserwować coś lepszego. Każdy też ma swoje gusta. Więc nie ma co dyskutować. Ale:

  • Na lody koniecznie Lodziarnia Ulica Baśniowa! Niesamowite miejsce i smaki pistacja i ciemna czekolada. Ale smaków mają dziesiątki (w tym wegańskie), ciastka i pyszną kawę. I genialną bitą śmietanę! Mega, serio. Oczywiście znajdziecie dziesiątki innych dobrych, ale to moja ulubiona, biorąc pod uwagę całokształt.
  • Na coś słodkiego Bio Cake w Hali Gwardii! Weźcie koniecznie ich bezę i się delektujcie. Poza tym Lukullus, genialna cukiernia z warszawskim rodowodem. Szkoda, że w niedzielę zamknięte są pączki Zagoździńskiego. No i tutaj tak samo, dobrych cukierni jest już naprawdę dużo. Może traficie coś innego.
  • Raczej nie polecam restauracji, bo to kwestia gustu. Szczególnie po półmaratonie, kiedy sam wolę obskoczyć burgera w Gwardii. Ale Thaisty na placu bankowym. Jeżeli nie posmakuje Ci ich zupa wujka, kaczka w tempurze czy curry orzechowe, to znaczy, że się nie znacie i już! :)

Jeszcze raz powodzenia i smacznego! Do dzieła!!!

More from Bartosz Olszewski
Weź poprawkę na upał!
Za oknem panują potworne upały. W dodatku jest duszno i bieganie naprawdę...
Read More