Podsumowanie tygodnia 51/2016 #4

bieganie trening

Nie pisałem ostatnio podsumowań by byłem tak poirytowany, że wpis przerodziłby się w jedno wielkie narzekanie. Niestety nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. I kiedy już trening zaczynał się układać, kiedy zaczynało mi się lekko biegać, zaatakował ząb. Tak, nie jakaś wyszukana kontuzja, choroba itp. Robiłem co mogłem, ale nie dużo udało się zwojować.

Poniedziałek

19 km, tempo 4:28 min/km. Nawet dobrze cię czułem. Odwiedziłem też dentystę, ponieważ musiałem zrobić jeden ząb. Kanałowo. Niestety odkładałem to tygodniami i przyszło mi za to srogo zapłacić. Wieczorem zaczął się silny ból. Na tyle silny, że nie zmrużyłem oka. Wdało się zapalenie. Nałykałem się środków przeciwbólowych, ale niewiele one pomogły.

Wtorek

Rano od razu pojechałem do dentysty, opatrunek, jakieś lekkie znieczulenie. W pracy wytrzymałem dwie godziny i jechałem ponownie. Niestety otwarcie zęba nie pomogło a ja powoli zaczynałem wariować. Ponownie pogrzebali w zębie, dali antybiotyk i życzyli Wesołych Świąt. Wróciłem do domu i cały dzień i noc spędziłem patrząc w sufit i łykając środki przeciwbólowe. Nie muszę dodawać, że nic nie jadłem bo zwyczajnie nie mogłem.

Tak spędziłem trzy dni. Kot łączył się ze mną w bólu i również nie opuszczał łóżka całymi dniami :)
Tak spędziłem trzy dni. Kot łączył się ze mną w bólu i również nie opuszczał łóżka całymi dniami :)

Środa

Antybiotyk nie pomagał tak szybko, jakbym chciał. Nie było lepiej. Dwie noce bez snu, pusty żołądek, antybiotyk i garść tabletek przeciwbólowych. Już wszystko było źle. Byłem wrakiem. W dodatku na ostrym haju…

Czwartek

W nocy nawet trochę się zdrzemnąłem. Co prawda kilka razy wstawałem i musiałem dalej coś tam łyknąć, żeby cokolwiek pospać, ale było lepiej. Przechodziło. Dałem radę jakoś funkcjonować. Coś zjadłem. W sumie to praktycznie cały czwartek spałem.

Piątek

Rano wstałem bez większego bólu. Jak ja się cieszyłem. Jakbym wygrał kumulację w lotka, albo maraton olimpijski. Podchodzę do lustra i oczom nie wierzę. WTF??? Matko, to w ogóle można tak spuchnąć? Wyglądam jak chomik, który w dodatku trzyma w ustach kilka orzechów. Czy to się nigdy nie skończy? Jutro Wigilia! Kaśka płacze ze śmichu. Brat mnie nie poznaje. Nawet ojciec nie potrafi zachować powagi rozmawiając ze mną. Ale idę biegać! W końcu!

Naprawdę długo myślałem, że pulsometr się zepsuł ;)

Nogi mam bardzo wypoczęte. Wiem, że to nie był dobry pomysł, ale musiałem to wszystko odreagować i wyszedłem na 25 km. Tempo od początku wysokie, średnie 4:10 min/km. Jednak puls pokazuje, co takie kilka dni potrafi zrobić z naszym organizmem. Średni puls to 165! Ja naprawdę oddychałem normalnie, jakbym biegł cały czas w pierwszym zakresie. A puls miałem jak na półmaratonie. Masakra. Ostatnie 5 km też mocno już odczuwałem ten bieg w nogach. Mięśnie nie były na to gotowe. Ale nawet nie potrafię powiedzieć, jak się cieszyłem, że znowu biegam.

Sobota

Wigilia to już standardowo dzień na poranne wybieganie. Idziemy z Pawłem i Kasią na S8. Kasie ciśnie mocne odcinki, my z Pawłem się dołączamy. Wieje potwornie. Twarz dalej chomika, ale już odstawiłem leki. Odstawiłem środki przeciwbólowe i przeciwzapalne. Wracam do gry. Puls dalej wysoki, ale już 145, więc na granicy 1 i 2 zakresu. Pokonuję 20 km. Wiem, że treningowo to stracony tydzień, ale przynajmniej chcę go skończyć tak, żeby następny zacząć już w pełnej gotowości do mocnego biegania.

Niedziele

Zrobiłem sobie wolne. Pierwszy dzień świąt. Po pierwsze dałem sobie odpocząć. Po drugie musiałem odwiedzić dużo rodziny i zjeść dużo śniadań/obiadów/kolacji (wszystko w święta wygląda podobnie :) ). Na koniec tona ciasta. No i jak już miałem iść biegać (nawet wziąłem czołówkę do Krasnopola) to wkręciłem się w układanie puzzli i w gry planszowe. Ten dzień wolny dobrze mi zrobił. Co prawda miałem trzymać dietę, ale to święta. Zachowałem jakiś umiar, jednak to grzech liczyć w tym momencie kalorie ;)

Nowy bajer, Polar Balance. Ale mnie to cholerstwo denerwuje. Ja się staram a to cięgle mi krzyczy, że dupa rośnie!!!
Nowy bajer, Polar Balance. Ale mnie to cholerstwo denerwuje. Ja się staram a to cięgle mi krzyczy, że dupa rośnie!!!

Pozytywy

  • No chyba fakt, że wróciłem do treningu.
  • Aha, no i w gruncie rzeczy nie przytyłem tak dużo przez te święta. Trzy dni nic nie zjadłem więc było co uzupełniać.

Negatywy

  • Wymęczony organizm brakiem snu i lekami
  • Bardzo podwyższony puls
  • Zmęczenie mięśniowe
  • Rozwalony plan treningu

Nauka na przyszłość

Dbaj o zęby. Ostatnio słyszałem, że jeden z naszych trenerów bloku wytrzymałościowego wyganiał z obozu treningowych, jak ktoś miał chore zęby. Dobrze robił :)

O tak wyglądał ten tydzień...
O tak wyglądał ten tydzień…

Dla początkujących

Przerwy w treningu to norma. Uwierzcie mi, że praktycznie nie ma sytuacji, żeby ktoś od początku do końca zrobił cały trening tak jak sobie zaplanował. Mi się udało to raz w życiu, 16 tygodni bez komplikacji. Natomiast musicie wiedzieć, że takie przerwy nie rujnują Waszej formy. Co prawda tutaj doszło dużo leków, antybiotyk, brak odżywiania, ale to tylko trzy dni bez biegania! Fizjologicznie w takim czasie nic nie stracicie. Wracacie do bieganie. Jeżeli nie było to spowodowane chorobą, to z marszu możecie ruszać z mocnym treningiem. Przecież przed takim maratonem trzy dni praktycznie nic się nie robi. A wszystko po to, żeby na starcie być wypoczętym i w optymalnej dyspozycji.

Jeżeli tak jak u mnie przerwa jest spowodowana chorobą, braliście dużo leków, to warto zacząć powoli. Trzy dni lekkich rozbiegań, kilka przebieżek, ćwiczeń w domu i jak wszystko jest ok, to ruszacie z normalnym treningiem. Nie ma na co czekać. Naprawdę nic nie straciliście z wcześniejszej dyspozycji. A odzyskanie lekkości biegu to kwestia właśnie tych kilku rozbiegań. Więc nie załamywać się, nie dołować, tylko trenować. Przerwy w treningu to normalna rzecz!

More from Bartosz Olszewski
10 rzeczy których nauczyłem się na Ultravasan 90 w Szwecji.
Jak już wiele razy mówiłem, z mojego wyjazdu do Szwecji na Ultravasan90...
Read More