Pierwszy trening zmienia wszystko

motywacja do biegania

Ile razy robiliście przerwę od biegania i później ciężko było Wam wrócić na biegowe ścieżki? Bo byliście zmęczeni, nogi jakieś ciężkie, obolałe. W ogóle jak z ołowiu. I nie mówię tutaj o tygodniach odpoczynku, ale czasem kilku dniach. Szczególnie, jak jeszcze podczas tej przerwy nie ruszaliśmy się za dużo i nie odżywialiśmy się zbyt dobrze. Pierwsze kroki biegowe potrafią być wtedy prawdziwą katorgą.

Niestety tak to już działa, że czujemy się jak stara, zużyta, nienaoliwiona maszyna. Ale naprawdę, w tym momencie najlepsze co możecie zrobić to iść i pobiegać. Nie jakieś bardzo długie biegi albo konkretne akcenty (to na pewno skończy się dużymi zakwasami), ale zwyczajnie krótkie rozbieganie. Z każdym kilometrem powinno być łatwiej, ale cały ten trening do najlżejszych pewnie nie będzie należał.

Natomiast podejmując ten wysiłek ponownie Wasz organizm budzi się do biegowego życia. Krew zaczyna szybko krążyć w Waszych mięśniach, zakresy ruchu w mięśniach z każdym krokiem stają się większe (dobrym pomysłem jest zatrzymać się po rozgrzewce i trochę rozciągnąć). Wychodzimy na kolejny trening i biega się już dużo lepiej. Nogi nie ważą już tony, ale wydają się lekkie i sprawne. Nie odczuwamy dyskomfortu przy każdym kroku. Płuca nie palą. Poprawia się technika. Z treningu na trening stajemy się innymi biegaczami.

Co więcej, zaczyna chcieć się biegać. Naprawdę jest tak, że najlepszą metodą, żeby wejść w trening jest w końcu wyjść i pobiegać. Cokolwiek, bez większego plany. Zwyczajnie iść i się ruszyć, rozgrzać mięśnie. Nie wiem czy to te wysławiane endorfiny, czy jakieś inne procesy chemiczne w naszym mózgu. Ale zaczyna się chcieć. A im lepiej zaczynają nam wychodzić treningi, im większy widzimy postęp, tym bardziej nam się chce.

A piszę to ponieważ sam mam tendencję do odkładania wszystkiego na ostatnią chwilę. Ostatnio zrobiłem się trochę leniem, i czekam z treningami, aż zapala mi się czerwona lampka i wiem, ze kolejny dzień zwłoki i z wymarzonym wynikiem mogę się pożegnać. Tak było przed Wingsami i tak jest obecnie. Zawsze na końcu jestem na siebie zły, bo wiem, że jakbym zaczął wcześniej, spokojnie się przygotowywał, zadbał o odpowiednie odżywianie i trening właściwy zaczął się z odpowiednią wagą i odpowiednimi „fundamentami”, to zaszedłbym dalej. Dlatego nie warto czekać, trzeba wyjść, zrobić pierwszy krok a dalej już pójdzie. Więc jeżeli startujecie jesienią w maratonie, to lepiej dziś zróbcie ten krok, bo będzie za późno…

More from Bartosz Olszewski
38. PZU Maraton Warszawski – Miłość czy Nienawiść?
Mówi się, że niezwykle blisko jest od miłości do nienawiści. To był...
Read More