Nie ma co się oszukiwać. Wszystko potrafi się znudzić. Również bieganie. I szczerze zazdroszczę ludziom, którzy zawsze i wszędzie mają ochotę pobiegać. I to tak naprawdę, nie tylko we wpisie na facebooku :) Ja tak nie mam. Mam okresy, kiedy zwyczajnie mam ochotę na 100 innych rzeczy, tylko nie na bieganie. Zawsze jakoś sobie z tym radzę. Przeważnie zaciskam zęby i idę :) Ale są również dużo lepsze sposoby, które stosuję i które świetnie się u mnie sprawdzają w pokonywaniu biegowej nudy.
1) Zmiana krajobrazu!
Naprawdę jeżeli kochasz biegać, a masz chwilowo dość treningów, to zmień otoczenie! Nawet te najmniejsze mają znaczenie. Zwyczajnie bieganie codziennie tą samą ścieżką robi się strasznie nudne. Człowiek zaczyna liczyć ile jest płyt chodnikowych od jednej latarni do drugiej. Potrafi wskazać każdy korzeń w lesie i dokładnie wie kiedy i gdzie spotkana tą samą osobą na spacerze z psem. Trochę dzień świstaka. Dlatego pobiegnijcie inną trasą. Zmiana otoczenia u mnie powoduje, że bieg mi się tak nie dłuży. Zwyczajnie wszystko mnie interesuje, chyba sam mózg chłonie nowe krajobrazy i zanim się obejrzymy minie godzina.
A jak macie okazję to oczywiście wybierajcie jakieś super trasy z super widokami. Zwiedzajcie przez bieganie. Dla przykładu powiem, że po kilku jesiennych maratonach i 2 dni po maratonie w Las Vegas byłem tak zmęczony bieganiem, że nawet nie mogłem patrzeć, jak inni biegają :) Ale w San Francisco postanowiłem przetruchtać 30 minut wzdłuż nabrzeża. Przebiegłem 25 km i nawet nie wiem jak i kiedy minął mi ten bieg… Jak biegam gdzieś w nowych lokalizacjach to planuję wolne, dłuższe biegi. Biorę zegarek, wbiegam w las i mnie nie ma. Nie planuję tempa, czasu itp. Naprawdę biega się znakomicie i człowiek jednocześnie biegnie i odpoczywa, niesamowita sprawa :)
2) Zmień trening
Zmienialiśmy już otoczenie, teraz czas na zmianę treningu. Nic tak nie potrafi znudzić (poza ciągle tym samym krajobrazem), jak ciągle wykonywany ten sam trening. To samo klepanie tej samej ilości kilometrów z taką samą prędkością. Naprawdę, zmieńcie coś czasem. Koncepcji treningu są setki. Jak macie dość wybiegań, to może szybkie odcinki 400 metrowe na bieżni (ja po nich płakałem, ale cieszyłem się z treningu, coś nowego!). Jak macie dość intensywnej pracy, to może jakieś spokojne wybieganie po lesie? Podbiegi, ćwiczenia?
To już od Was zależy co zrobicie. Od siebie dodam, że czasem idę na trening bez założeń. Albo z ogólnym planem, np. „przebiegnę ok. 15 km ale popracuję na VO2max”. I zaczynam biec. Nachodzi mnie ochota na jakąś zabawę biegową, czyli fartlek. I jadę! Przeważnie to co pierwsze Wam przyjdzie do głowy będzie dla Was najlepsze. Nie kombinujcie, nie starajcie się przedobrzyć. Poszukajcie kompromisu, żeby trening przynosił radość.
3) Znajdź partnera
To chyba nie do wszystkich trafi. Zdaję sobie sprawę, że są biegacze, którzy lubią biegać sami. Być sami z własnymi myślami, własnym zmęczeniem czy chociażby własną muzyką. Ja do nich zdecydowanie nie należę. Lubię pogadać, lubię spędzać czas w towarzystwie. A, że bieganie bardzo ogranicza mi czas na spotkania ze znajomymi, to staram się łączyć przyjemne z pożytecznym. Naprawdę kiedy z kimś biegniemy czas mija szybciej. Biega się przyjemniej. Nie wszystkim, ale warto spróbować.
Jest też opcja treningów grupowych. Teraz jest ich coraz więcej. Można przyjść i spędzić czas w dużej grupie ludzi, którzy mają takie same pasje i zainteresowania. To prawie jak wyjście do kina, tylko nie trzeba siedzieć cicho i trudniej jeść popcorn :)
Są też inne sposoby. Np. nowe gadżety motywujące do przetestowania (buty, zegarki, ciuchy) czy np. prezent w postaci słoika Nutelli po biegu :) Każdy sposób jest dobry, ważne, żeby w chwilach kryzysu wygrać z nudą i systematycznie realizować założenia.