XXVII Bieg Niepodległości w Warszawie wypadł naprawdę znakomicie. Tłumy na trasie, wszędzie biało czerwone flagi, niesamowita atmosfera i wydaje się, że równie dobra organizacja. Chyba nawet na chwilę wszyscy zapomnieli o wpadce z koszulkami i cieszyli się biorąc udział w świetnej imprezie biegowej.
Przed chwilą sprawdziłem, że bieg ukończyły 12842 osoby! To naprawdę znakomity wynik, tym bardziej, że przecież zapisy kończyły się błyskawicznie, a chętnych było o wiele więcej. Dopisała pogoda, chociaż trochę wiało. Obserwując z boku, naprawdę wszystko wyglądało na dobrze zorganizowany bieg. Start puszczano falami, co chyba świetnie się sprawdzało. Wszyscy biegi, nie trzeba było maszerować pierwszego kilometra. Zresztą proszę, sami oceńcie bieg, w końcu to wy biegliście, a ja tylko obserwowałem.
Słyszałem o przykrym incydencie z Mariuszem Giżyńskim, na którego ktoś wpadł w drugiej połowie biegu. Mógłbym się spytać, gdzie ludzie mają oczy? Ale ciężko zarzucić tutaj coś organizatorowi. W końcu 10 kilometrów trasy nie zabezpieczy metr po metrze, z obu stron jezdni. Ale koniec o biegu, bo to nie jest relacja. Sam nie biegłem, nie mam za bardzo o czym pisać. Za to zrobiłem kilka zdjęć. Fajnie jest obserwować walkę na trasie, te zaciśnięte zęby. Nieraz spuszczone głowy. Wzrok nadziei, wygranej i porażki. Piękny jest ten sport.










