„Udany” debiut w maratonie

debiut w maratonie
maraton, debiut

Jak to jest z tym czasem w debiucie maratońskim? Jak określić czy był to debiut udany czy raczej kiepski. I czy debiut i czas w nim uzyskany mówi cokolwiek o tym, jakie mamy możliwości w przyszłości na tym koronnym dystansie?

Piszę o tym, bo często słyszę, że mój debiut w 3:21 był świetnym wynikiem. Ale czy oby na pewno? Dla mnie to są cyferki, które nic nie mówią. O jakości przebiegniętego maratonu może świadczyć porównanie wyniku w nim uzyskanego z naszymi wynikami na krótszych dystansach. Wtedy mamy jakieś odniesienie. Widzimy na co nas stać i czy w pełni wykorzystaliśmy nasz potencjał. I teraz weźmy moje 3:21. Przypuszczam, że biegałem wtedy 5 km w około 20 minut. Mój wynik w maratonie według kalkulatorów powinien wynosić 3:13. Więc jednak taki udany bieg to to wcale nie był. Ok., całkiem nieźle jak na słaby poziom przygotowań, ale nie można mówić o super debiucie. Widać, że nie byłem przygotowany na taki wysiłek.

Porównajmy też dwóch wyśmienitych zawodników. Kenenisa Bekele i Mo Farah. Bekele debiutował w Paryżu w czasie 2:05 i przez cały świat uznane to zostało za super debiut. W tym samym czasie Mo pobiegł 2:08 w Londynie i nikt się nie zachwyca. Teraz to nic wyjątkowego. A wyobraźcie sobie, że nie wiecie o kim mowa i ktoś mówi, że koleś w debiucie zrobił 2:08. Krzyczycie „WOW”, ale debiut!

rekord w maratonie

Następna sytuacja. Mamy kolegę w klubie, Mateusza. Mateusz obecnie biega półmaraton w granicach 1:10. Nie spieszy mu się do maratonu, pracuje sporo nad szybkością. Ale nietrudno sobie wyobrazić, że w debiucie będzie celował w czas nieosiągalny dla 99% biegaczy. Ale jak mu się noga podwinie (wiem, że tak nie będzie) i zrobi 2:40 to ludzie krzykną „w debiucie 2:40, niesamowite”, z jego perspektywy to byłaby porażka…

I na koniec mój brat (sorry Paweł, że Ci to robię). Jego debiut to była jedna wielka katastrofa, nie ma co się tutaj oszukiwać. Czas jakieś 4 godziny 30 minut. Ból, skurcze, cierpienie. Nic tylko zapomnieć. Raczej nikt o zdrowych zmysłach po takim biegu nie powiedziałby, że on będzie biegał dobrze maratony. Poza mną, bo wiem, że był kompletnie nieprzygotowany, i taki debiut to zwyczajnie była jakaś przygoda. Teraz Paweł biega na poziomie 2:40, minęło niewiele czasu…

marzenia się spełniają

A po co o tym wszystkim piszę? Ponieważ, chcę pokazać, że debiut w maratonie te rzecz w 100% względna. Zależy od poziomu naszego wytrenowania. Od treningu jaki wykonujemy (bo nawet świetny biegacz na 10k przy 60 km w tygodniu nie zrobi furory w maratonie). Więc mówienie, że czyjś debiut był udany albo kiepski, znając tylko czas na mecie, jest dużą pomyłką. Jak we wszystkim co związane z bieganiem, jest to związane z masą innych rzeczy, które trzeba brać pod uwagę. Więc nie przejmujcie się tym co mówią „znawcy biegania”. Nie zachłystujcie się też pochlebstwami. Pamiętajcie, że o Waszej maratońskiej historii będą świadczyły Wasze najlepsze biegi i triumfy. Bo kto wtedy będzie pamiętał kiepski lub nawet genialny debiut. Kogo interesuje, że kiedyś pobiegłem 3:21 skoro poprawiłem się o prawie godzinę. Zapomnijcie o debiutach, to naprawdę nie ma żadnego znaczenia. Dążcie do doskonałości, liczy się najlepszy występ!

More from Bartosz Olszewski
Znaczenie periodyzacji w treningu biegacza amatora
Periodyzacja to jedno z najważniejszych zagadnień dotyczących treningu, nie tylko biegowego. Już...
Read More