Dziś zrobiłem sobie spacer po Las Vegas. Zakończyłem go na targach EXPO. A samym Vegas napiszę coś jutro, bo jest za dużo pisania, a zraz kładę się spać. Za to o EXPO przed Las Vegas Maraton postanowiłem zamieścić kilka słów i kilka zdjęć. Z jednej strony super, z drugiej trochę rozczarowały. Trudno mi się do nich ustosunkować.
Same targi odbywają się w Convention Center. Hale są gigantyczne, wchodząc na EXPO też wyglądały na olbrzymie targi. I fakt, są bardzo duże. Ale jednak po expo, które widziałem w Bostonie, te rozczarowały. Dopiero jak wszystko obszedłem, to stwierdziłem, że w sumie nic ciekawego nie zobaczyłem. Jednak targi w USA bardzo różnią się o tych w Polsce. Różnią się na plus.
To mój cel na przyszłość :)
Przede wszystkim nie mamy czegoś, co wygląda na jakiś bazar z wyprzedażami. Nie śmierdzi wszędzie maściami do smarowania. Jest dużo firm, które coś wystawiają i które chcą się pokazać. Wystawcy bardzo zachęcają, żeby wszystkiego spróbować, przetestować, albo chociaż dotknąć. Taki amerykański styl. Jest też bardzo dużo miejsca. Wszystko dobrze zorganizowane.
Na początku odebrałem numer. Zero problemów. Zero kolejek. Naprawdę miejsca pełno. Co ciekawe w pakiecie jest numer i koszulka. I dobrze, ja nie potrzebuję nic więcej. Ale zawsze będą to zaznaczał, bo uważam, że biegacze w Polsce są za bardzo rozpieszczeni i jak słyszę kolejne płacze nad kiepską zupą i, że mało badziewia w pakiecie, to mnie aż ściska. Płacimy za bieg, za piękny medal, za wydarzenie i wspaniałą oprawę. Płacimy naprawdę dużo w porównaniu z polskimi cenami. Ok, ale jedziemy dalej.
Trafiłem idealnie na wywiad z Medem Keflezighi. Cieszyłem się jak dziecko. Następnie udało mi się kupić jego autobiografię i dostać autograf z dedykacją. No i oczywiście fota :) Wspaniała chwila stać ze zwycięzcą Bostonu, Nowego Jorku i z medalistą olimpijskim. Naładowany emocjami poszedłem zwiedzać.
A na targach w sumie nie było za bardzo nic ciekawego. W sumie wszystko już widziałem. Sponsorem jest Brooks, ale kurtki i ubrania dedykowane pod LV Marathon lekko mówiąc, nie przypadły mi do gustu. Buty może trochę inne, była Hoka, była Altra, Zeet, ale w sumie czym tu się zachwycać. I tak w nich biegał nie będę. Oczywiście zegarki, jakieś wałki, dużo gadżetów. No i jedzenie.
Ciekawe, ilu będzie Elvisów?
I tym się różnią targi w USA, że tutaj dominuje wszędzie białko. Nie wiem o co chodzi, ale mamy wszędzie batony proteinowe, koktajle białkowe itp. Mało w tym wszystkim węglowodanów. Amerykanie mają chyba fisia na punkcie białka. Kojarzą je ze zdrowiem i dobrym wyglądam i wszędzie na targach sportowych mamy tego pełno. Nie mam nic przeciwko, ale dziwi, że jest tego więcej niż jakiś izotoników, żeli i batonów energetycznych. No i jeszcze jedno, medale!
Medale są piękne. Są z prawdziwego zdarzenia! Chciałbym, żeby właśnie zamiast tego śmiecia i zupy, kiałbaski czy innych gadżetów i zniżek, w opłatę był wliczony taki medal. Zresztą sami zobaczcie:
A taki medal czeka na mnie w niedzielę. Już nie mogę się doczekać. A tymczasem mówię wam dzień dobry, i idę spać :)